O tej
książce słyszał chyba każdy i pewnie większość ją czytała, ale jak na mnie
przypadło zawsze jestem do tyłu ze świetnymi seriami. Oryginalność, wartka
akcja, świetny wątek miłosny. Są to cechy charakterystyczne pewnej książki, ale
jakiej? Mowa tu oczywiście o „Zakonie Mimów” autorstwa Samanthy Shannon.
Londyn 2059
rok. Jasnowidze podzieleni na 7 kategorii. Zwykli ludzie uważają ich za plagę
świata. Każdy lęka się tego, czego nie może kontrolować i objąć rozumem.
Społeczeństwo karmione jest kłamstwami Sajonu i Refaitów. Dopilnowali oni, by
naród był im ślepo posłuszny. Ich plan jednak nie jest idealny. Paige Mahony,
najbardziej poszukiwana osoba w całym Londynie, stanowi dla nich zagrożenie.
Naraziła się władzom Londynu uciekając z koloni karnej Szeolu! Z pomocą kilku
dobrych Refaitów zorganizowała powstanie. Na szczęście historia nie zatoczyła
koła, na plecach Naczelnika nie pojawią się kolejne blizny. Niewielkiej grupce
jasnowidzów udało się uciec. Paige pokazała im nową drogę, w której nie będą
musieli być niewolnikami. Zasiała w ich sercach ziarenko buntu. Czy Londyn
okaże się bezpieczniejszym miejscem od dawnego więzienia? Może już nie ma
czegoś takiego, jak bezpieczne miejsce.