poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Nigdzie indziej nie poznasz człowieka lepiej ani nigdzie nie dowiesz się więcej o jego tajemnicach niż we śnie.

Dzisiejsza recenzja  będzie troszkę inna niż poprzednie. Najpierw chciałabym przejść do plusów, a raczej jednego plusa, którego z trudem udało mi się znaleźć w „Pierwszej księdze snów” autorstwa Kerstin Gier. Pewnie znacie ta autorkę z Trylogii czasu, lecz dla mnie to było pierwsze spotkanie z jej twórczością. Raczej szybko zakończę przygodę z jej twórczością. Nie lubię źle wypowiadać się o książkach. W każdej próbuje znaleźć coś ciekawego, oryginalnego. Jednak tu jedynym plusem jest tylko piękna okładka, na tym kończą się pozytywy. Mam wrażenie, że w moje ręce dostała się jakaś inna pozycja, iż ktoś podmienił okładki. Po tej pozycji spodziewałam się czegoś super, a co dostałam? Książkę o demonie, który ani razu się nie pojawia. Nie bałam się nawet przez chwilę, wręcz przeciwnie. Przerzucałam kolejna strony bez najmniejszych emocji. Do głowy przychodziły mi myśli „Weźcie ją zabijcie, może wtedy akcja się rozkręci”. Jeszcze tak nigdy nie zawiodłam się na żadnej książce. Zaczynam się bać, że staje się za stara na książki młodzieżowe, chce wierzyć, iż tam gdzieś znajduje się młodzieżówka równie dobra, jak „Królowa Tearlingu” i „Inwazja na Tearling”.



Główna bohaterkę Liv, jej młodszą siostrę Liv i nianie czeka kolejna przeprowadzka. Matka dziewczynek co roku obejmuje katedrę na innej uczelni, więc przeprowadzki są czymś nieuniknionym.  Liv i Mia nie mają osobistych rzeczy.” Twój dom jest tam, gdzie twoje książki”. Dziewczyny po raz pierwszy cieszą się na myśl o przeprowadzce. Matka obiecała im piękny domek z ogrodem. Jednak następuje mała zmiana planów. Liv trafia do prestiżowej szkoły, gdzie poznaje czwórkę nieziemsko przystojnych chłopców, których otacza aura tajemniczości  Sny głównej bohaterki stają się coraz bardziej realistyczne, a chłopcy z każdym dniem wiedzą o niej więcej. Liv angażuje się w sprawę, której nie rozumie. Krew, pentagramy, świece, co to wszystko może oznaczać? I kim jest Secrey? Skąd zna wszystkie tajemnice uczniów?





Liv jest chyba najgłupszą bohaterka o jakiej dane mi było czytać. Znowu mamy tu przedstawiony bardzo powtarzalny wątek. Główna bohaterka jest bardzo piękna, lecz tego nie dostrzega, jednak widzą to wszyscy naokoło. Na początku książki myślałam, że będzie to silna, mądra bohaterka, którą polubię, ale gdy tylko zaczęło się coś dziać Liv obleciał strach.  Jej wszystkie decyzje( nie ukrywajmy tego) były po prostu głupie.  Dla mnie ta postać mogła zginać w połowie książki, a ja nie uroniłabym nawet jednej łzy. 






Głównym wątkiem tek książki powinny być sny, ale czy tak było. Według mnie cały ten motyw został zepchnięty na daleki tor. Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat tej pozycji, więc musiałam po nią sięgnąć. Dopiero po jej przeczytaniu zrozumiała słowa „Nie oceniaj książki po okładce”. Okładka jest bardzo ładna, ale treść jest beznadziejna.  Styl pisania autorki, żarty głównej bohaterki irytowały mnie. Przypuszczam, że Kersitn Gier chciała upodobnić Liv do Jace’a  lub Willa, którzy są głównymi bohaterami serii autorstwa Casaandry Clare. Nie udało jej się to nawet w najmniejszym stopniu, wręcz otrzymała odwrotny efekt. Przejdźmy teraz do moim zdaniem najbardziej paradoksalnej i śmiesznej kwestii. Bohaterka w swoich snach powinna się mierzyć z demonicznymi siłami, które są opisane w tej pozycji. Jednak czy coś takiego się dzieje? Czy z tego powody tworzą się zwroty akcji? Co we mnie miało wzbudzić lek, skoro akcja się wlecze, a żadnych demonów nie mamy przyjemności spotkać. Zakończenie miało być czymś, co sprawi, że czytelnik będzie zmuszony sięgnąć po kolejny tom, dramatycznym, zaskakującym końcem. Jednak ja się śmiałam i prosiłam, żeby ktoś wyrzucił mi tą książkę z głowy. Plusem tej książki jest to, iż bardzo szybko się ją czyta, przez to prędko można ją skończyć.





 Wątek miłosny był bardzo słaby. Według mnie dużym problemem było to, jak autorka przedstawiła 4 chłopców. Zostali oni wykreowani na ideały, na których widok wszystkie dziewczyny omdlewają. Dla mnie główna bohaterka mogłaby skończyć z psem. A kto wie, czy to nie byłoby ciekawsze?




PS Jeżeli znacie jakąś dobrą książkę fantastyczną, to polećcie  mi ją w komentarzach. Będę bardzo wdzięczna.



4 komentarze:

  1. Zastanawiałam się nad tą pozycją i szczerze mówiąc cieszę się, że trafiłam do Ciebie.
    Czytałam Trylogię Czasu tej autorki, a raczej pierwszą część i się zawiodłam. Jak dla mnie był to gniot. Owszem, czytało się szybko, jednak wątek miłosny był słaby, bohaterowie dziwni i sztuczni, akcja nijaka.
    Jak widać, ani trochę nie poprawiła swojego warsztatu, a przykładem tego jest "Silver".
    Pozdrawiam serdecznie
    http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Według mnie szkoda pieniędzy na tą pozycję.

      Usuń
  2. Cieszę się, że zrecenzowałaś tę książkę, bo zastanawiałam się w piątek nad jej zakupem. Co prawda w ciemno, bo nie miałam bladego pojęcia, o czym jest, nawet nie przeczytałam opisu. Ale widziałam okładkę kilka jak nie kilkanaście razy w internecie i wydała mi się ciekawa.
    Teraz wiem, że wyrzuciłabym pieniądze w błoto i mocno zawiodłabym się lekturą.
    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń